Dziś przedstawimy Państwu pierwszą część Wspomnień podróży do Japonii. Będą to wspomnienia Pani Joanny i Pana Andrzeja Babskich, właścicieli Pensjonatu Villa Japonica.
Codzienna kąpiel dla każdego Japończyka jest tak ważna jak praca, posiłek czy nocny sen. Tu możemy zmyć z siebie biologiczne, nie zawsze pachnące, efekty pełnego wysiłku dnia pracy, kurz i … zmęczenie. Długa kąpiel jest nagrodą za trudy dnia.
W Japonii wszystko jest inne niż w Polsce. Łaźnia też wygląda inaczej, i inaczej podchodzi się do korzystania z niej. Mój pierwszy kontakt z wielką, hotelową łaźnią opartą na wodach termalnych zapamiętam na zawsze. Ale po kolei…
Goście naszego hotelu otrzymywali jednakowe dla wszystkich yukaty, duże, białe ręczniki, maleńkie bawełniane ręczniczki służące do mycia i ceratowo – plastikowe kapcie w jednakowym, bordowym kolorze. Czasem jednak pojawiał się na korytarzu lub w windzie ktoś w niebieskich kapciach (np. ja). Oznaczało to, że Gość jest nieco roztargniony i właśnie był przed chwilą w toalecie. Jeśli bowiem chcemy skorzystać z toalety, to powinniśmy zmienić swoje bordowe kapcie na niebieskie, przeznaczone wyłącznie dla tego przybytku. Chwila nieuwagi i już (o zgrozo !) wędrujemy hotelowymi korytarzami w toaletowych kapciach. Mijający nas Goście, uśmiechają się do nas życzliwie, czasem z nutką politowania, ale dyskretna obsługa hotelu niezwłocznie rusza z odsieczą w naszym kierunku. Otrzymujemy inne kapcie właściwego koloru i już możemy iść do łaźni.
Po drodze nasuwa się nam refleksja, że Japonia jest krajem wielkiej sprawiedliwości społecznej, krajem prawdziwie komunistycznym, bo biorąc pod uwagę, że wszyscy mają jednakowo czarne włosy ( z wyjątkiem tych, którzy czerń zamienili już na srebro), jednakowe ubrania, pasy i kapcie, więc wszyscy mają to samo i nikt się nie wyróżnia.
Nieodzownym elementem yukaty jest pas (obi), który pozwala utrzymać na sobie ten rodzaj szlafroka. Niestaranne wiązanie może być przyczyną „odłączenia” się pasa, co w efekcie może spowodować nieco zabawną sytuację a nawet kłopotliwą „scenę”. Nietrudno się domyśleć, że odłączenie się pasa od yukaty może okrasić rumieńcem naszą twarz i przysporzyć bystrym obserwatorom uśmiechów pobłażania pomieszanego z lekkim zakłopotaniem.
No, ale powiedzmy, że dotarliśmy już do łaźni, a właściwie do przebieralni, i tu, na początek zdejmujemy kapcie…
Serdecznie zapraszamy do lektury kolejnej części, która pojawi się już niebawem !