…Trzeciego dnia ubrałam yukate i tak spacerowałam po Gion i okolicach, spędzając pół dnia na nagrywaniu ujęć do programu. Zwiedzałam wszystkie zakamarki, uliczki i aleje. Później udałam się do pobliskiego chramu Yasaka, gdzie gejsze występują przy okazji niektórych uroczystości, a także modlą się o powodzenie w pracy. Kupiłam wróżbę, ale niestety nigdy nie mam do nich szczęścia – była niepomyślna!
Po wizycie w Yasaka, wróciliśmy do Gion. Następy cel miał być niespodzianką, więc nie wiedziałam, dokąd jestem prowadzona. Zaczęłam się domyślać, gdy weszłam do niepozornego budynku, ukrytego poza głównymi ścieżkami turystów, gdzie wejścia pilnował dozorca, a wewnątrz zauważyłam maiko w nieformalnym stroju (yukata i brak makijażu). Upewniłam się, gdy po chwili kluczenia wąskimi korytarzami, otworzyły się drzwi do pokoju. Maty tatami, dużo miejsca, część pomieszczenia z drewnianą, lekko podwyższoną sceną i magnetofon w kącie. Wiedziałam już, że to pokój do nauki tańca, a budynek, w którym się znajdował, to Yasaka Nyokoba. To swoista szkoła gejsz, miejsce, gdzie najlepsi nauczyciele uczą maiko i geiko tańca, gry na instrumentach, śpiewu. Byłam kompletnie oszołomiona. To nie jest miejsce, do którego można po prostu wejść. Nigdy nie sądziłam, że mi się to uda, ba, nawet nie zakładałam takiej możliwości uznając Nyokoba za teren po prostu niedostępny. I taki by pewnie pozostał, gdyby nie udział w programie, bo sama na pewno nie byłabym w stanie się tam dostać.
Byłam zachwycona, widząc Mamekiku i Mamefuji w strojach do nauki (lekkie, nieformalne kimona – bardziej eleganckie niż zwyczajowa yukata, ale to ze względu na nagrania) i nauczycielkę. Byłam pewna, że będzie mi dane na własne oczy zobaczyć lekcję tańca. Moja ekscytacja rosła w postępie geometrycznym, kiedy dowiedziałam sobie, kim jest nauczycielka siedząca przede mną ze swobodnym uśmiechem. Inoue Yasuko. Inoue! Główny ród nauczycieli tańca z Gion, cieszący się wyjątkowym szacunkiem. Jest albo rzeczywiście spokrewniona z rodem Inoue, albo nadano jej to nazwisko, jeśli wykazała się niezwykłym talentem tanecznym.
Pokazano mi typową lekcję. Siostry (jak zwracają się do siebie gejsze) Mame zatańczyły Gion Kouta, najbardziej popularny taniec, który zwykle jest pierwszym, którego się uczą. Nauczycielka korygowała błędy i pomagała utrzymać odpowiedni rytm intonując pieśń w specyficzny sposób, uwydatniając dźwięki, które dyktują tempo tancerkom.
Obserwowałam jak we śnie, po czym brutalnie mnie z niego wyrwano. Powiedziano mi, żebym się przygotowała, bo za chwilę pani Inoue udzieli lekcji i mi! Euforia mieszała się z paniką. Co prawda uprzedzono mnie przed podróżą, żebym zapoznała się z nagraniem tańca Gion Kouta, ale w życiu nie sądziłam, że będę go tańczyć (wtedy wyuczyłabym się na pamięć!). Stanęłam w obliczu wielkiego autorytetu i byłam przerażona perspektywą porażki – chciałam pokazać, jak bardzo fascynuje mnie ten gatunek tańca, ale bałam się, że się skompromituję. Koniec końców popełniłam wiele błędów, ale przy pierwszej próbie nowego tańca mnie to nie dziwi. Myślę jednak, że ogólny efekt nie był zły, a nauczyłam się wielu dodatkowych rzeczy o tańcu, których nie byłabym w stanie dostrzec na nagraniach na Youtube.
Później udałyśmy się ponownie do Tama okiya, gdzie miałam pokazać maiko, jak własnymi siłami usiłuję odtworzyć ich strój. W garderobie, w której wcześniej malowała się Mamefuji, Pokazywałam jak czeszę się w japońskim stylu. Użyłam swoich metod europejskich i różnych trików, by uzyskać efekt podobny do uczesania wareshinobu, jakie noszą początkujące maiko. Pokazałam też moją imitację ich stroju, która powstała m. in. ze zmodyfikowanego kimona ślubnego i wielu samodzielnie wykonanych elementów (ze względu na bardzo małą dostępność przedmiotów rzeczywiście używanych przez gejsze). Myślę, że Mamefuji, która mnie obserwowała, była autentycznie zaskoczona (chociaż umiejętność schlebiania ludziom to część jej zawodu), że używając innych metod, bez pomocy fryzjera i garderobianego, uzyskuję nieco podobny efekt. Spędziłyśmy razem jeszcze chwilę, po czym nastał wieczór i ja udałam się na kolację, a dziewczęta do pracy…