Gdyby Beate Sirota Gordon wciąż żyła niedługo, bo 25 października, obchodziłaby dziewięćdziesiąte siódme urodziny. Dlaczego jednak jest postacią, o której warto pamiętać w kontekście walk o prawa Japonek?
Kiedy 2 września 1945 roku Japonia podpisała akt bezwarunkowej kapitulacji, było to jednoznaczne z koniecznością reformy podstawowych praw. Na zmiany te realny wpływ mieli jednak okupujący Japonię Amerykanie, a SCAP (The Supreme Commander for the Allied Powers) przejął prace nad japońską konstytucją. I chociaż japońskie feministki już od lat działały na rzecz japońskich kobiet, ich głosem miała być młoda Amerykanka Beate Sirota Gordon.
Gordon miała zająć się formowaniem artykułów dotyczących podstawowych praw człowieka ze szczególnym poświęceniem uwagi ochronie kobiet. Ani ona, ani żadna inna osoba biorąca udział w opracowywaniu nowej konstytucji nie mieli oczywiście doświadczenia w tej materii. Gordon jednak postanowiła w pełni oddać się przydzielonemu jej zadaniu i sięgając do istniejących już praw, stworzyła osiem artykułów. Ostatecznie z napisanych przez Gordon artykułów dwa znalazły się w Konstytucji Japonii – artykuł 14. dotyczący równości wszystkich obywateli i artykuł 24. mówiący o małżeństwie.
W publikacjach dotyczących ruchu feministycznego w Japonii opinie na temat rzeczywistego udziału Gordon w walce o prawa Japonek są niezwykle podzielone. Przez niektórych nazywana jest ona wyzwolicielką kobiet, inni z kolei argumentują za tym, że wzmacniała ona jedynie istniejący wówczas amerykański imperializm. Warto jednak zauważyć, że chociaż Gordon posiadała amerykańskie obywatelstwo uzyskała je zaledwie kilka miesięcy przed podjęciem współpracy z SCAP. Tak naprawdę od szóstego roku życia wychowywała się ona w Japonii, a cały jej życiorys obfituje w działania na rzecz praw kobiet. Prowadzić to może do wniosku, że jej wkład w japońską konstytucję był wyrazem solidarności z Japonkami.
Źródło zdjęcia: https://www.dissentmagazine.org/