Entuzjaści owoców nie mają w Japonii łatwego życia. Z jednej strony owoce, z którymi można się tam spotkać nierzadko niezwykle przyciągają obcokrajowców czy to swoim zapachem, czy odmiennością od owoców rodzimych, z drugiej potrafią odstraszać ceną.
Jednym z owoców, który często podbija serca nie tylko Japończyków, ale i turystów jest momo (桃). Momo, czyli rosnące w Japonii brzoskwinie są na ogół większe i bardziej miękkie niż te, z którymi spotkać się można na Zachodzie. Po przekrojeniu zaś naszym oczom ukaże się nie dobrze znany żółty miąższ, a raczej białe wnętrze zaróżowione przy pestce.
Drzewa brzoskwini zakwitają jeszcze przed 3 marca, kiedy to wykorzystuje się je w ramach dekoracji na japońskie Święto Dziewcząt (Hina-matsuri 雛祭). Sezon na same brzoskwinie przypada jednak od lipca do września, a głównymi rejonami, w których momo występują, są Yamanashi, Fukushima i Nagano.
Momo najczęściej zjada się na surowo bez skórki, a ponieważ jest ona raczej delikatna obiera się ją albo palcami, albo nożem po wcześniejszym schłodzeniu. Wykorzystuje się je też jako składnik najróżniejszych deserów, a w sklepach dostać można choćby wodę o smaku momo, galeretkę czy żelki.
Sama nazwa momo przywodzić może natomiast na myśl jedną z popularniejszych postaci japońskiego folkloru Momotarō (桃太郎). Skojarzenie to jest jak najbardziej trafne, ponieważ Momotarō znaleziony został właśnie wewnątrz brzoskwini.