Mogłoby się wydawać, że skosztowanie potencjalnie trującej ryby fugu to najbardziej odważna przygoda kulinarna, na jaką się może zdobyć turysta w Japonii. Polska część redakcji nie musiała jednak wydawać grubych pieniędzy na sashimi z fugu, aby przetestować swoją odwagę jedząc w Japonii coś niespotykanego w Polsce. Podczas gdy my zajadamy się kiszoną kapustą i ogórkami, Japończycy mają swój własny odpowiednik sfermentowanego przysmaku.
Nattō 納豆, bo to o nim mowa, to sfermentowane ziarna soi. Pracowite bakterie Bacilus subtilis zamieniają ugotowane ziarna soi w sfermentowane ziarna soi. Jak można się domyśleć, podczas tego procesu zmienia się smak, struktura i zapach soi na bardzo intensywny i charakterystyczny.
Japończycy zdają się uwielbiać nattō, szczególnie na śniadanie, chociaż podobno ma więcej fanów we wschodniej części Japonii niż w zachodniej. Przysmak ten ma wiele cennych wartości odżywczych, szczególnie witaminy K2. Można go kupić w każdym japońskim supermarkecie w lodówkach obok tofu.
Wśród obcokrajowców jest to potrawa dość kontrowersyjna. Smak i zapach nattō są bardzo intensywne, a struktura śluzowata. Pierwsze spróbowanie jest dla każdego „gaijina” wyjątkowym przeżyciem. Smak jest bardzo trudny do opisania. Redakcji bardzo przypominał drożdże, takie tradycyjne, w kostkach.
Mówi się, że nattō albo się kocha, albo nienawidzi, albo „dorasta się” do tego smaku. Obecnie można kupić nattō również w Polsce, gdzie szturmem zdobywa popularność dzięki swojej opinii bycia „superfood”, czy „superżywnością”. Z pewnością jest to ciekawa potrawa, z którą, według nas, powinna się zaznajomić każda osoba będąca w Japonii.
źródło zdjęcia: natto-world.com