Policja w Tokio poszukuje złodziei z wyspecjalizowanej szajki. Ich pomysł był prosty: po co ryzykować napady na banki, w których są ludzie i mogą popsuć ich plany? Lepiej znaleźć miejsce, w którym są pieniądze, zaś nie ma ludzi. Padło na pralnie samoobsługowe.
Plan genialny w swej prostocie. Włamanie się do maszyny zbierającej monety od klientów jest z pewnością łatwiejsze niż otwieranie skomplikowanych sejfów. Według informacji policji wystarczyły łomy i elektronarzędzia. Złodzei udało się uchwycić na nagraniu 2 października, do otwarcia maszyny wystarczyło im kilka minut. Przypuszcza się, że szajka jest trzyosobowa – 2 specjalistów od otwierania automatów i jeden stojący na czatach. Złodzieje byli bardzo wybredni – okradali tylko jedną sieć pralni samoobsługowych.
Gangowi od sierpnia udało się skraść w sumie co najmniej 9 milionów jenów – czyli około 333 tysięcy złotych. Na dzień dzisiejszy szajka pozostaje wciąż nieuchwytna i nie wiadomo, który automat jutro padnie ich ofiarą.
Źródła zdjęć: internationalinvestment.net, japantoday.com