W Japonii, podobnie jak w Polsce, trzeba płacić podatki. W 2008 r. wprowadzono nowy podatek, tzw. furusato nōzei (ふるさと納税), dosłownie „podatek dla rodzinnej miejscowości”, który miał pomóc wsiom i miasteczkom w rozwoju. Jednak, co ciekawe, można samodzielnie zdecydować, którego miasta kasę mają zasilić pieniądze z podatku.
Część Japończyków decyduje się płacić podatki w miejscu swojego zamieszkania – a jak wiadomo, w 2014 r. 93% populacji tego kraju mieszkało w miastach. Tymczasem japońskie wsie i miasteczka, których mieszkańcy zwykle emigrują do większych miast, zmagają się z coraz większymi problemami ekonomicznymi.
Mniej zamożne miasta, aby zachęcić podatników do wysyłania swoich pieniędzy z podatków do siebie, oferują w zamian upominki. Jeśli ktoś jest fanem craftowego piwa, wystarczy, że wyśle co najmniej 30,000 jenów (ok. 1100 zł) podatku do Yamanouchi w prefekturze Nagano, a miasto odwdzięczy się wysyłając w podzięce 24 butelki lokalnego piwa. Miyakonojo w prefekturze Miyazaki za podatek w wysokości 50,000 jenów (ok. 1800 zł) oferuje wysyłkę 3 kilogramów wysokiej jakości lokalnej wołowiny. Oprócz miejscowych przysmaków oferowane są również nagrody rzeczowe czy talony na zakupy. W sieci powstały nawet specjalne strony z rankingami ofert prezentów za podatek z poszczególnych miast.
Wolność wyboru, gdzie chce się zapłacić swój podatek furusato nōzei ma dobre i złe strony. Mniejsze miejscowości mają szansę na promocję i rozwój dzięki pieniądzom podatników (wg. burmistrza Miyakonojo 90% osób płacących u nich podatki nie ma nic wspólnego z ta miejscowością). Jednak wielkie aglomeracje, takie jak Tokio, również potrzebują datków. Przykładowo, tokijska dzielnica Setagaya, borykająca się z problemem niewystarczającej liczby przedszkoli, straci szacunkowo 1.6 miliarda jenów w podatkach, ponieważ jej mieszkańcy zapłacą podatek gdzie indziej, zachęceni bardziej atrakcyjnymi prezentami niż ma do zaoferowania dzielnica.
źródła zdjęć: furunavi.jp, gathery.recruit-lifestyle.co.jp